Progiem żywej akcji niejednego serca jest
Klatka śniąca się o wiele częściej niż pustoszejąca
Arena dnia wciąż nie zjawiającego się
Z almanachem szyfrów, i choć nie wyjęta spod
Powieki pincetą słowa, ma większe pole rejestru od
Najbliższego przeznaczenia. Łamigłówka bicia i
Pulsu nie przetoczy większej sfery, bo nim zaświecę
Wyiskanym musem podziemnego światła, zgasi się
Iskra w opiłku twego oka. Czeka nas spacer
Przez odmęt słonecznego wzoru, jaki wypalił się
Na skórze rosnącego znużenia, stąd więc nie
Wyjaśniaj zawczasu tej lichej mimiki, krokiem
Nie dorównuj krwi. Opuszczamy akwen pobladły
Od mgły, tuman nieopodal wzniesiony jak wieża,
I nagłe nałożenie obrazów schodzących się
Jak w pobudce, zatrzymuje w tobie szkwał.
Suchy południk, który wiódł przez ciebie, zwinął
Swoje końce - nie podetknął nikt ognia, lont się nie
Przepalił i w tobie już tylko krewni się pochylają. W tym
Niewidzialnym przybytku nie zamyka się za sobą drzwi.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 01:00 ˇ
658 Czytań ·
|