Komu miałbym oddać wszystko za jeden doraźny
Moment zapomnienia, jeśli nie pamiętnym wciąż
Wschodom tak wiernie ściągającym każdego z
Pryczy nocnego ciała? Coś za nic? Jakąś bolesną
Transakcję przeprowadzić pod osłoną twojego
Mgnienia w oku wodzącym za nami jak strażnik
Z wieżyczki zapadłej w zmierzchu, kiedy możemy
Zrywać do woli jagody bez żadnego celu, bez
Żadnych wyjątkowych racji, nie wyśledzeni przez
Ślady zostawiane tu mimochodem, bo płyniemy
W tej eterycznej podróży bez kierunku, prawie na
Zawsze. Cóż więc w zamian? Doprawdy nie wiem,
Co miałbym jeszcze ofiarować, składając raz po
Raz wszystek danin, o które upomina się każda
Pora wyostrzona apetytem komunalnego życia i
Zazdrosnej o nie śmierci, z tabliczkami na fasadach,
Czy miejscami zgromadzeń. Z tej pustej ramy wyziera
Jeszcze względne nic, choć nie ma w niej tak samo
Szansy wyboru, jak nie ma nikogo oprócz nas w
Oknach i drzwiach, które opuszczamy, żeby nie
Widzieć innych, jak szukają drogi pod wskazany im adres.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 01:00 ˇ
602 Czytań ·
|