Spojrzałam na przewiązaną bandażem twarz i odczułam
jej groteskowość; to owłosione jajo, ta nieudana pisanka,
posępna Wielkanoc; zapach eliksiru, renet, kwaskowaty,
duszny, mający coś ze smrodu tlących się szmat. Trup
jakby dryfował przede mną jak topielec pod mostem.
Jednym skokiem pokonałam barierę rzeczy martwych.
Przemówiła mdła muzyka wydobywająca się z każdego,
najdrobniejszego przedmiotu. Echo tego, do czego służył,
wydzieliny tego, czym był; łóżko którego fornir odłaził
odsłaniając drzewo koloru ciała unerwione klejem. Krzesło
które wyzwalało znużenie-trudno było wyobrazić sobie, by
można było postawić na nim nogę, zawiązać sznurowadło,
czy wejść na nie i z najwyższej półki szafy wyjąć za stosu
prześcieradeł stos listów przewiązanych aksamitną wstążką.
Mały stołeczek. Duży dywan z niezatartym jeszcze rysunkiem
zielonego miasta i parkiet którego klingi wypolerowanego drzewa
zbliżały się, zbliżały aż do gardła.
Dodane przez lu marta
dnia 07.03.2008 22:38 ˇ
2 Komentarzy ·
1099 Czytań ·
|