aż zagrają trąby jerychońskie i oni wszyscy wstaną,
a imię ich: czterdzieści i cztery - nim zbudzisz się
znów zaśniesz, sam jeden, z palcem w tej dziurze,
zrobiłeś ją sobie sam - myślą, uczynkiem i zaniedbaniem,
a jeźdźcy cię za to rozszarpią i może to będzie kres.
a tu i teraz trzeba jeść, a potem spróbować to strawić
i wydalić - by w każdą czynność, choćby i w jedzenie,
kłaść przekonanie, zapał i natchnienie - słowa, słowa -
ile się kryje za nimi próżnego, jak się unoszą próbując
opiewać czołgi, a przecież wszystko zostało zapisane.
idąc po tych śladach idziemy donikąd, nie poruszajmy się
wcale, bo wszystko śpi jeszcze, my śpimy w tym wszystkim,
a rzeczy dzieją się same. ^^ tymczasem twardzi faceci
wybijają sobie z głowy myśl o śmierci, sztywni od zawsze
na pohybel i molestują swoje zegarki, próbując pokonać
odległość z płynącego tu, do wpływającego teraz, ale są
wciąż za daleko, więc nabywają okulary z kosmosu
za przyzwoitą cenę, a potem łapią straszny dół, bo dali się
wydymać. więc zaczynają kopać w tym dole, który im
kiedyś ktoś wykopał, zanim zebrały się na nich atomy -
jakiś przodek, jakieś geny, i spróbują się odepchnąć od
ostatniej robaczywej idei, że wróbel orła nie urodzi, próbując
wyciągnąć się stamtąd za włosy, ale one i tak - wyjdą same,
całymi garściami i taki twardziel zrobi się zupełnie miętki,
jak ta glina, z której go ulepiono, i nogi się pod nim ugną,
i wpadnie znów w tamtą glinę, w tamten dół, i tam już tylko
zaśnie. aż zagrają trąby jerychońskie i oni wszyscy wstaną.
Dodane przez ryba_zakonnik
dnia 03.03.2008 14:41 ˇ
7 Komentarzy ·
1001 Czytań ·
|