Usiąść musiałam na schodku
Zgubiona w ciemnościach
Zakazano mi płakać
Bo za dorosła na to jestem...
Pozakrywałam się rękami
Bo oczu czerwonych z bólu
Zobaczyć
Nie miał nikt.
Ciężki stukot jakiś stóp
Przerzedził myśli moich ciąg
Obcas biegł na górę znów
Słyszałam to, kryjąc twarz...
Czyjaś stopa gnała w dół
Ktoś nie spieszył się w ogóle
Każdy inny dźwięk wydawał
Bo każda podeszwa inaczej smakuje
Cicho stąpał czyjś ból
W plecy kopnął jakiś but
Zacisnęłam powieki
Tak byłam niewidoczna.
Do góry ktoś się piął
A ktoś inny wracał w dół.
Potem był znów stukot stóp
Ten znany mi...
I nagle taki lekki szum
Znany był mi rytm
Szedł ktoś w dół...
To był on.
Zatrzasnęłam mocno oczy
Serce dławiąc do granic
On spadał w dół
I spotkał znowu mnie
Nie pomógł mi...
Kopał długo tak
Aż mnie przeszył ból
Już nie było wolnych słów
Ja spadałam w dół
Zaciskając mocno pieści
Wstałam z kolan obitych
Wspięłam się na schody dna
Będąc jeszcze niżej...
Spojrzałam w górę
Szukając poręczy
Lecz przez bólu łzy
Widziałam tylko cienką nić.
Zakrywałam uszy dłońmi
Nadal słysząc jego kroki
Rady nie mogłam sobie dać
Łzy bębniły już jak stopy
I siedziałam....
I nikt nie pomógł mi wstać...
Dodane przez SkullaAga
dnia 28.12.2007 21:34 ˇ
3 Komentarzy ·
609 Czytań ·
|