Zabarłożył barbarzyńca pryszczaty bies
Szarpnął kagańcem zezowaty pies
Wiatr napinał chybotliwe wanty
Językiem spływały milczące kuranty
W eter wsiąkały errat domina
Trup amfetamina trup amfetamina
Kanałem dryfował trup skopolamina
Dławił się śliną harpagoński bies
Ktoś ustawiał kolumny z kostek domina
W kącie ujadał dziabnięty pies
Wokół milkły klaksonów kuranty
Dłonie ujarzmiały rozedrgane wanty
Czy aby na pewno były to wanty?
Windą przełyku sunęły extatyczne fanty
Dudniły nieparzystych rytmów kuranty
Pękał ze złości wyszczerbiony bies
Z zazdrości wył jak nie dokarmiony pies
Runęły kaskadą układanki z domina
Czy padną rekordy? Czy starczy domina?
Pod jakim naporem zerwą się wanty?
Kogo w ostateczności szarpnie pies?
Kto zgarnie deputat bielunia z ranty?
Na kim zawiśnie zawszony bies?
Jakim zapuszczonym traktem śmigną kuranty?
Zatem nieważne kogo spłoszą kuranty
I gdzie zapodzieją się słupki domina
Za niecką zatoki czai się bies
Woda przybiera sięgając po wanty
Ktoś żuje psylocyb z batonem Bounty
Śliniąc się i warując niczym pies
Wiadomo zresztą którym tropem podąży pies
Z jakim impetem rozbłysną kuranty
Czy będzie to sporysz czy laudamina
Czy też wciągająca partia domina
Zaskoczony w ofsajdzie oparty o wanty
Wiem nie zabrzmią już szanty ani inny bies
Pytasz więc co ma amfetamina do domina?
Wsłuchany w kuranty zaszczuty jak pies
Chwytam za wanty i gorzknę jak bies
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1413 Czytań ·
|