Najwyraźniej kogoś tu pogięło. Tłok
Jak przed koncertem Diamandy Galas.
Wchodzimy na friko, choć moglibyśmy
Na podrobione bilety, jak zawsze w podobnych
Sytuacjach: najpierw ogólne twarzowanie,
Potem nagły zwrot w kierunku wyjścia.
Baran w blond fryzurce podchodzi
Do mikrofonu i zapowiada Jaworskiego.
Nic nie widzę, bo jakieś dupki odcięły mi
Dopływ stałej widoczności. Prą na bar
I prą, i prą, i prą. Z trudem przepycham się
Pod scenę. Mylę Sendeckiego z Foksem.
Albo Foksa z Sendeckim, co jest
Wytłumaczalne dwoma nieprzespanymi nocami.
No, ale czego to się nie robi dla literatury.
Podsiadło w tresce zwisających dreadloków,
W rastafariańskim berecie, czyta powoli
I szybko ulatnia się do hotelowego pokoju.
Reszta łączy się w pary i znika gdzieś
W tłumie. Mam kłopoty z dotarciem na wskazane
Przez konferansjera miejsce. Odpycham się
Łokciami, kopię po kostkach i już po chwili
Czytam z podziałem na głosy Dopolnitev
(motiv iz Bukowskega). Biedrzycki jest w tym
Lepszy. Stanowczo lepszy. Przynajmniej wie,
Co czyta. Katarina czeka na sok. Bez skutku.
Otrzyma go dopiero po dwóch tygodniach w formie
Poleconego depozytu. Myślę, że jestem po części
Usprawiedliwiony, co wcale nie znaczy, pozbawiony
Wyrzutów sumienia. Miłosz, jak mało kto, umiejętnie
Stosuje sztukę uniku. Idziemy do „Zwisu”,
Potem do „Free Pubu”, gdzie natrafiamy na
Sosnowskiego, Wilczyka i Pióro. Po północy
Lądujemy na Kazimierzu, w „Singerze”.
Czuję się jak wypruta z podszewki watolina.
Zejście następuje gwałtownie, bez przyczyny.
Nocna taryfa sunie po wyślizganym asfalcie. Powietrze
Przechodzi z lufy do ust, z ust do ust. Ciepło tapicerki
Przepływa, jak na razie, tylko w jednym kierunku.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1373 Czytań ·
|