tafla. a gdyby tak złapać jej odbicie na wędkę
ha! koncept z góry skazany na marinizm
do kwadratu z nawiasem, choć mówi się, że język
nie ma
końca
ni nieba
tak trza znieść te nieba
przesunąć je lekko koniuszkiem wędki
(konkretnie spławikiem) by dojrzeć upragniony koniec
motywów, mitów i idei zalanych sosem marinizmu
co to na marginesach nie mają
nawet śladu po języku
naszej uwagi. dziwne gdyż meta - język
nie boi się drobinek nieba
wręcz odwrotnie pragnie tego co nie ma
i nie może mieć poniżej poziomu wędki
tam tylko czysty, nieznośny marinizm
i jego koniec
koniec?
hm, cóż jest bliski naszemu językowi
mimo marinizmu
i nieba
(łapanego usilnie na tą nieszczęsną wędkę)
gdy nic nie ma
poza "nie ma"
tylko daleki koniec
złamanej na pół wędki
straconej w poszukiwaniu zagubionego języka
ukrytego na wolnym biegu marinizmu
i znów wracamy do punktu zero. tafla i wędka
w cokole marinizmu
tylko tak można zaprzeczyć temu językowi
gadowi co więcej ma niż nie ma
przy naszym symbiotycznym końcu
przymiarki do lichego nieba
Dodane przez lingue_zero
dnia 11.11.2007 08:05 ˇ
3 Komentarzy ·
692 Czytań ·
|