Gdy Gagarin wracał z podboju kosmosu,
zmieniał się scenariusz moich ziemskich losów.
Ja też wyruszałem w wyprawę w nieznane,
siedząc po raz pierwszy przed szklanym ekranem.
Pamiętam do dzisiaj, jak mi żywot miły,
koła dyliżansu, co w tył się kręciły...
Rodzice najbardziej z programów, dam głowę,
cenili spektakle w wieczory czwartkowe.
W którymś Pan Czechowicz (lub w pokrewnej Kobrze)
grał farmaceutę, kreując tak dobrze
postać, iż w pamięci został, mimo woli,
jako świetny aktor - szczególnie w tej roli.
Widząc go już potem w jakiejś sztuki skrótach,
mówili z uśmiechem: O! Farmaceuta...
Stwierdziłem logicznie, że to słowo rzadkie,
musi być związane z kimś śmiesznym. Z Uszatkiem?
Potem przyszła era filmowych klasyków.
Szatan z siódmej klasy to był pierwszy z hitów,
który w mej pamięci na długo zamieszkał.
Mieczysław Czechowicz grał tam rzezimieszka.
Niechęć do postaci pogłębiła znana
z Piegusowych przygód, mroczna twarz Bosmanna.
Ten farmaceuta - tajemniczy człowiek,
zaczął się kojarzyć z bijącym po głowie...
Kiedy tę profesję ochrzciłem nieładnie,
starsza siostra, Renia, dała swą wykładnię,
że farmaceuci, przyjaźni dla dzieci,
pracują w aptekach. Również w tej naprzeciw.
Licho mi szepnęło: Prawdy tej nie kupuj...
Co to za przyjaciel - z wężem przy serduchu?
Dodane przez jacekjozefczyk
dnia 10.12.2024 09:55 ˇ
4 Komentarzy ·
100 Czytań ·
|