Spotkałam w drodze do sklepu kobietę. Nie widać po mnie pochodzenia. Za każdym razem wypowiadam słowo Polska i bawię się nerwowo bryloczkiem od kluczy. Cicho pstryka. To mnie uspokaja. Ona urodziła się w Austrii. Mieszka w pięknym domu, sama z kotem. I patrzyła w moje oczy szukając chyba zdziwienia albo akceptacji. Może wypijemy razem kawę i przestanie nas interesować skąd pochodzi cukier.
Dzisiaj widziałam wiele Włoszek. Mówią głośniej stąd wiem, że to Włoszki. Inaczej nie rozpoznałabym, może jedna z urody i po codziennym uśmiechu kojarzy się z Toskanią. Alejką przechodziła para. Ona w ciąży szurała plastikowymi klapkami wypinając dumnie brzuch, a może dziecko już chciało się urodzić i pokazać światu jak bardzo jest czarne i nie wymieszane. Obok piekarni przeszła kolejna para z szóstka dzieci. Nie miałam już siły liczyć i raczej rodziły się jedno po drugim.
W tureckim sklepie na ladzie zobaczyłam złoto zieloną żabę. Żabka skarbonka. Uśmiechnęłam się do niej i wrzuciłam grosz na szczęście.
Sprzedawca wydał resztę i pokazał palcem na górną półkę od okna. Stały tam porcelanowe świnie, nawet ładne ale zabrakło mi odwagi
Aby zadać im pytanie, skąd pochodzą.
Dodane przez marzenna52
dnia 27.05.2024 22:03 ˇ
0 Komentarzy ·
95 Czytań ·
|