Złote sny dla ciebie niosę
Ciepłe, wprost od jubilera
Do całowań usta wznoszę
Muśnięć warg bukiety zbieram
Świtem - bladych świateł sączeń
Mozaikę smaków chłonę
W słodki smutek niedokończeń
Wianek wplatam z twych rozpromień
Zimne rosy - łzy poranne
Wyczesuję z nić pajęczyn
Zwilżam usta twe zachłanne
Srebrną kroplą, srebrnej tęczy
Wdycham przypływ twoich olśnień
Eterycznej fali szczyptą
W miękkość zmieniasz się bezgłośnie
Niczym pąki gdy zakwitną
W cichy ogród róż wstępuję
Róż czerwonych zbieram naręcz
Ogród róże opłakuje
I ja też łez ronię parę
Już mam klękać, róże wręczać
Kropla krwi mnie alarmuje
To nie ogród! To jest cmentarz!
To nie mgła, to śmierć się snuje...
Ciszą ukłuty, zamarłem...
Patrzę jak kwiaty, motyle
Surduty ubrały czarne
I płaczą, łkając co chwilę
Fiolety na niebach drgają
Drzewa - bezlistne kikuty
Miłość w mogile chowają
W ogrodzie czernią zatrutym
Komu to miłość umarła...?
Życie zmieniając w atrapę
Komu...? Wiatr nadziei ziarna
w pył rozwiał, poniósł nad światem
Boję się spytać, dowiedzieć
Śmierci tej poznać esencję
Aż ptaki z krukiem na przedzie
Złożyły mi kondolencje
I zostawiły w zdumieniu
Błędnej spirali rozpaczy
Bez dawki codziennej tlenu
W rozterce, co nic nie znaczy.
Dodane przez Stretch
dnia 28.02.2024 23:14 ˇ
2 Komentarzy ·
286 Czytań ·
|