Ziewa znudzony próżnią
poprzetykaną zawirowaniami galaktyk,
czarne dziury rozdziawiają paszcze,
gotowe wchłonąć każdy przejaw
nieuzasadnionej kreacji.
Tymczasem w Edenie powoli
dojrzewają jabłka, Adam kijem rysuje
jeszcze niezrozumiałe znaki.
Są pewne szanse na wzejście gwiazdy,
którą dziś lubimy nazywać słońcem.
Ewa marzy o przestronnym mieszkanku,
nasyconym światłem i nadmiarem
kwiatów. Nie wie, że wszystko się skończy
w obskurnym bloku na trzecim piętrze.
Wąż syczy, słowa zostawiając głupcom,
Bóg przysypia, galaktyki krążą.
Dodane przez Wierszopis
dnia 14.02.2024 23:01 ˇ
5 Komentarzy ·
191 Czytań ·
|