Bardzo ostrożnie wtoczyła się kula
słońca i zaraz zrobiło się jasno,
a kiedy ziemię ciepły prąd rozbujał,
wróciły barwy dziewannom i jaskrom.
W cieniu kucnęły, po nocy pobladłe,
chude dusznice wypędzone na dwór,
szukając nory, żeby skryć się na dnie
zanim w południe całkiem z sił opadną.
Niemrawy oddech zaspanego wiatru
kolebał pierzem czubów suchych ostów.
Wszystko dokoła wciąż było zagadką,
choć dzień popłynął przed siebie beztrosko.
Bo sekret siedział w każdym ostrzu liścia
przydrożnej trawy i w kwitnącej malwie.
Świat się obudził lecz dlaczego istniał
tego poranka pewnie nie odgadnie.
|