Euforia,
po drugiej stronie
dno studni, zamulone.
Muchy nad głową,
zastępstwo motyli
w brzuchu.
Na nic
ucieranie błękitów
w kamiennym moździerzu,
czarne chmury czekają
na dogodny moment
by zepsuć pejzażyk malowany
z mozołem.
Zimno,
pędzle spłoną
w przebłagalny ogniu,
to niczego nie zmieni
tylko ręce pozostaną ciepłe
na czas potrzebny
do udzielenia błogosławieństw.
Na prawo i lewo, komu popadnie
w tej ciszy przed burzą,
po niej euforia.
I tak dalej,
wiadomo - jak było na początku
aż do amen.
Dodane przez Wierszopis
dnia 09.03.2023 23:10 ˇ
5 Komentarzy ·
195 Czytań ·
|