Wczoraj zawiozłem pościele do prania
i dzisiaj wróciłem z czystymi,
ale nie zdążę założyć, bo kiedy
bierze mnie nagła senność po niedużej
lufie, kładę się na kanapie w ubraniu i
przykrywam kocem. Budzę się
przejedzony. Na kredensie model zimy znajduję
i fragment dzieciństwa w octowej zaprawie -
zamieć ziarenek gorczycy, belki marchwi i chrzanu
z upadłego domu. Na nic tam nie natrafiam.
Wychodzę z koprowej kniei, by zajrzeć do lodówki,
a potem znaleźć słoik do niedawna z cukrem
i mieć już o sytuacji wyrobione
zdanie: to są ostatnie pościele, które tu
przywożę. Od dawna rozmawiam ze Słodzącymi
i argumentów jest już lodowa góra, ale czy te nie
ważą? Najpierw brakuje pomysłów, potem - sacharozowy
nałóg, chore zęby, śmierć?
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1452 Czytań ·
|