Jakoś mi nie wychodzi ta ucieczka -
nagły skręt, szybka zmiana biegu.
Na chwilę przed kolacją ktoś skręca pod
bramę, gaśnie silnik, a ja to słyszę jedynie,
bo koc zamontowałem między firanę a szyby.
Nie montowałbym, gdyby nie mróz,
ale i światło utknęło. Nieruchomieję
i gasnę jak patyczak - wieczór jest czarną
krępą otulającą słoik i czyjaś ciekawska dłoń
manipuluje przy wieku o zapieczonym gwincie.
Słaba dłoń i powierzchnia tak śliska
jak ławka w kościele - to nawet nie bierny
opór, najwyżej zaniechanie. Lód chrzęści pod
oponami czarnymi jak wieczór i jakieś niegroźne
kłamstwo już mierzę z śladami po tobie.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1459 Czytań ·
|