Opowieść wczesnych godzin wlokła się ospale
przez chmury zawieszone niziutko nad ziemią,
gdzie kierdel sennych domów suszył się po nocy.
Wcześniej przeszła ulewa jak huczący walec
w gęstych strugach wśród mroku, burząc się i pieniąc,
zaczęła ku dolinie mokre cielsko toczyć.
Teraz było już cicho, spokój się należy
świerkom na śliskich stokach i gładkim kamieniom
o wydatnych tonsurach błyszczących spod trawy,
bo niedługo z ukrytych we mgle skalnych wieżyc
zejdzie wściekła wichura, jak często jesienią,
żeby za zgodą Stwórcy w Boga się pobawić.
|