Widziałem przed sobą przykrytą słońcem
daleką zatokę, gdzie pływały tankowce
pełne kolorowych kontenerów. Pod murem
szeregiem stały strzeliste sekwoje
i nie kwitło kapryfolium, nad którym kiedyś
wisiały kolibry. W ciszy opuszczonego domu
nie brzmiał śmiech, nie słychać było wierszy.
Pod bramą garażu leżała sterta zeschłych liści,
nad ścieżką drżało powietrze. Jak podmuch
po porannym spacerze. Ktoś przeszedł i zabrał
swój cień gdzieś daleko, gdzie z wieży
Mariackiego kościoła widać krakowskie Planty.
Nadeszła młoda śniada kobieta
i dwóch hałaśliwych chłopców. Samochód
toczył się w dół wzgórza, znów, teraz nas
porywał ze sobą biały wieloryb świata.
Ale przecież to był szczęśliwy dzień.
Berkeley, 2021
Dodane przez Vic51
dnia 26.12.2021 22:58 ˇ
5 Komentarzy ·
436 Czytań ·
|