z najlżejszej mgiełki snu
która spowić nie chciała długo
ociężałej głowy
wyrwał mnie drżący strach
chciwie się poił
posmakiem wstydliwej słabości
letnicy z nie tego już świata
tłumnie przybyli w półkoszmar
zakrapiając żałobę lodowatym potem
drwiąco czas mierzyła kościelna dzwonnica
krew mroziło zimne światło
niespadających uparcie gwiazd
dzień wstanie wkrótce niewzruszony
skrzypiące szmery zamienią się w dźwięki
rozłożą się parasole zielonych cieni
nie wszystkie dusze się schronią
na dnie niektórych spoczywa wrak snu
symbol rozbitych codziennych podróży
Dodane przez Rafał
dnia 04.11.2021 23:21 ˇ
2 Komentarzy ·
147 Czytań ·
|