Zaczęło się od szarpaniny na schodach. Ktoś komuś
sprzedał fangę w zęby, ktoś przeleciał nad poręczą.
Widok krwi na wycieraczce jest taki nieestetyczny. Bo przecież
na tym polega ten świat: pięść materii zgniata
promień. On mógłby być nami. Ale nie jest.
W końcu się, kurwa, wydało. Te nakręcane ludziki spadające
z krawędzi, autka na baterie - to tylko przedsionek zmierzchu.
Ciemność owija kikuty drzew, spalone miasta rozsypują się
tuż przed zaśnięciem. Rankiem wszystko starte na popiół,
wszystko pozostawia ślady. O nich nie da się zapomnieć.
A mnie - mnie nic już tu nie trzyma. Ciała zapakowane w folię,
skwierczący węgiel, tatuaż pełźnie po skórze. Teraz potrafię
nazwać to po imieniu. Teraz w rubryce wyznanie
wpisuję manicheizm i mam w dupie wyniki przedwyborczych
sondaży; groza dopiero wynurzy się z urn.
Dodane przez Roman Rzucidło
dnia 01.10.2021 10:05 ˇ
7 Komentarzy ·
269 Czytań ·
|