to co musi nastąpić staje się po zmroku
gdy chłód wyciska z mierzwy zwilgotniałej ściółki
pasemka jasnej pary jak ostatni oddech
przytulonych do siebie zziębniętych żebraków
nadchodzi czas ciemności który można poczuć
odorem spadłych liści kiedy śmierć je skurczy
a welon miękkiej pleśni okryje łagodnie
żeby w cieple rozkładu długi sen się zaczął
wciąż przybliża się pogoń w jazgocie zdyszanych
głosów dzikiej nagonki pomnażanych echem
więc jedno pozostaje kiedy za plecami
skalna ściana na końcu zarośniętych ścieżek
czas się wspinać gdzie nigdy nikt nas nie dostanie
skąd czasem widać w dole ogniki dalekie
pochodni coraz bledsze jak gasnąca pamięć
wkrótce naszej iskierki też nikt nie dostrzeże
|