Bladym świtem wypijam szklankę
politury, rozgrzany biegnę na pocztę,
wysłać nieadresowane listy
do bezdomych szaleńców.
Jednak poczta zamknięta, rozrzucam
listy na przejściu dla pieszych,
wiatr na pewno je znajdzie.
Dolecą we wszystkie te miejsca
gdzie sucha bułka i kieliszek pełen
zbędnych słów mają wielką wartość.
Wracam posłuchać szumu kikutów drzew
zza bezpiecznego okna. Szyby wyostrzają
kontury czarno - białych postaci
zgromadzonych na ławkach.
Później czekam na wieczorną dawkę
nonsensu i chleb smarowany dwustronnie.
Rano znów się zerwę, obłędny pośpiech.
Lub odwrotnie.
Dodane przez Wierszopis
dnia 17.08.2021 17:17 ˇ
1 Komentarzy ·
153 Czytań ·
|