Postawię nam dom z ociosanych bali,
Solidny jak schron. Na górze wśród mgieł,
Ukwieconych łąk i bezkresnych hali,
I świerszczy grających spod zielonych źdźbeł.
Wniosę cię przez próg, utulę w ramiona,
Ogień rozpalę ze szczap narąbanych,
I czując że nadeszła chwila wyśniona,
Serce położę w twych włosach rozwianych.
Jak mi wstyd marzeń z nieprawego łoża,
Lepiej już tkwić w komforcie codzienności,
Nie dla mnie łaska i obfitość Boża,
Lecz ból i smutek. Ogrom bezradności.
Wybacz mi, że wciąż błądzę wokół Ciebie,
Jak ślepiec idę w dym gryzący w oczy,
Chcę zapomnieć. Ale jak?
Naprawdę nie wiem,
I świat cały nie wie,
I tylko Ty wiesz o czym.
Dodane przez Stretch
dnia 07.06.2021 22:05 ˇ
5 Komentarzy ·
319 Czytań ·
|