Zupa z muchą na śniadanie, ustało
wredne bzyczenie. Tymczasem za oknem
dziwna zima, wodne bałwany tańczą fokstrota.
Szyby całe w plamach, szampan po polsku
uderza do głowy, pląsy i dowcipy opowiadane
od końca, a jednak śmiech na sali.
Grzmi muzyka, do północy jeszcze kupa czasu
- zegar zepsuty, ręcznie przestawiamy godziny.
Nic nie jest pewne, nawet następstwo pór roku,
dlatego krzyczymy: Po nas już na pewno potop,
na szczęście mamy arki z zapałek.
Swobodnie popłyniemy do przyszłego roku
i w kolejne lata, chyba że wcześniej ogłoszą
koniec, na przykład internetu.
Na razie śpiewamy ochrypłymi głosami,
W każdym razie będzie się działo, noce i dnie
z towarzyskimi gierkami. Innymi słowy raj
całkowicie splątany z piekielnymi czeluściami.
Dodane przez Wierszopis
dnia 20.05.2021 15:49 ˇ
1 Komentarzy ·
153 Czytań ·
|