Jestem produktem,
nieatestowanym, ale wysoko przetworzonym,
po wielokrotnej obróbce w piecu
chlebowym.
Każdego ranka obserwuję szczury wędrowne,
ciągle odchodzą, na kiepską wróżbę.
Na szczęście przez okno oklejone gazetami
nie widać zbyt wiele, żółć i zdezaktualizowane
numery stron.
Ponad to gęsty dym - w rogu pokoju śmierć
pali jednego za drugim, bezczelnie twierdząc,
że moje wspomnienia nie nadają się do druku,
nawet drobnego.
Nic sobie z tego nie robię, w końcu mam butelkę
z tlenem. Wieczorem popiję nim absurd,
wejdę w opakowanie i pokryję się kurzem
na ostatniej półce, tuż koło pieca
powszedniego.
Dodane przez Wierszopis
dnia 29.03.2021 22:05 ˇ
3 Komentarzy ·
256 Czytań ·
|