Widzisz chwilę z przyszłości czy wspominasz przeszłość,
siedząc na schodach domu, gdy próbujesz łapać
winny smak cienia sadu i chlebowy zapach
pszenicznej sierści ziemi zmierzwionej po deszczu.
Maki dawno przekwitły; ich dojrzałe ziarno
usypało się w kurhan na drewnianej tacy.
Wszystko takie zwyczajne, a jednak inaczej
błyszczy staw przy ogrodzie lustrzaną emalią.
Odmiennie niż zazwyczaj, niespokojnym gwarem
żaby toczą canzony i fugi sitowia.
Jeśli zechcesz, powtórzą swój koncert od nowa,
a słońce się zatrzyma, żeby świecić dalej.
Między wczoraj a jutrem wolno zmierzasz mostem
rozpiętym gdzieś wysoko na skłębionej chmurze.
Chciałbyś jeszcze w tym miejscu pozostać na dłużej,
chociaż zostać na zawsze byłoby najprościej.
|