Lipiec szepcze wśród liści, że nocy już dosyć.
Mgła rozkłada na wodzie nieprzejrzysty welon,
wiotka panna nadchodzi, rozpuszczając włosy,
ozdobione piołunem i jeziorną bielą.
Dotyka pierwszej rosy, porusza sitowiem,
cicho stąpa po trawie za śladem zaskrońca.
Podnosi wzrok i słucha, czy echo odpowie,
kiedy ona leciutko gałęzie potrąca.
Ale wciąż nie wiadomo, czy to pochylona
wierzba stoi na brzegu, czy dziewczęca postać
w mrocznym chłodzie szuwarów zanurza ramiona,
oczekując samotnie, i pragnie tam zostać.
Ktoś chciał zabić uczucie, raniąc ukochaną
r11; siebie zranił, na próżno. Odkąd prawdę poznał,
szukają się w ciemnościach i myślą to samo,
że kochanie jest wieczne. Zgładzić go nie można.
Dziewczyno, która czekasz, panno zakochana,
swoją miłość zgubiłaś w mroku krętych ścieżek.
Zapatrzona, milcząca, rozpłyniesz się z rana,
lecz nie mów, że znalazłaś, bo ci nie uwierzę.
|