Piszę listy do Ciebie, bo wiem, że odczytasz
z nierównych rzędów liter niewyraźny kontur
rysunku mojej twarzy i okruszek życia
jak opowieść bez końca oraz bez początku.
Nie muszę się przedstawiać i pisać adresu,
bowiem znasz wszystkie słowa, nim na końcu zdania
postawię czarną kropkę i zanim odlecą
wersy w przeszłość, gdy przyszłość to ziemia nieznana.
Dlatego pilnie słucham, kiedy odpowiadasz
bębnieniem deszczu w szyby lub skrzypieniem śniegu,
szelestem białej kartki, która jak liść spada,
bo mówi każda nuta, szepcze każdy szczegół.
Spoglądam przez soczewkę gładkiego bursztynu
na promień zatrzymany w słonecznej żywicy.
Jaśnieje czyste niebo, letni dzień nadpłynął
ale nie chcę mu minut, ani godzin liczyć.
Znajduję Twoje ślady albo się domyślam
sekretnej obecności na jawie i we śnie,
więc nowy list napiszę. Nie muszę go wysłać,
gdyż wystarczy mi pewność, że po prostu - jesteś.
|