Sekretne szlaki wiodły na śródleśne,
skąpane w słońcu, rozległe polany.
Rodzice nasi przestrzegali wcześniej
przed szerszeniami i owocem zwanym
wilczą jagodą. Obiad był wspaniały;
krem z borowików zebranych przez tatę,
z jeżyn - pierogi, a z niemal przejrzałych
pysznych poziomek - deser. Frajdę latem
sprawiała kąpiel w balii; plusk w ogrodzie
pełnym nasturcji, lwich paszczy, sałaty
i słoneczników, znacznie lżejszych co dzień
przy współudziale gorliwych skrzydlatych
speców od treli. Uwielbiałem słuchać
tych ptasich zwierzeń i radosnych nowin
lub obserwować, jak wielka ropucha
długim języczkiem błyskawicznie łowi
zdobycz. Wędrówki na Królową Górę
cieszyły wizją przygód i zabawy,
mimo poznanej przeszłości ponurej
wnętrza szarego bunkra z serią krwawych
bądź rytych ostrzem, fraz, dat. Dla pędraka
zbiór łusek z broni nie kłócił się z niczym,
a znając pieśń o krwi, czerwonych makach,
dziwił tu wiosną śnieżnobiały wysyp
kwiatów konwalii. W dniu lotu idola -
Jurija, który miał zespawać ustrój,
ściskałem - z rurki wykonany - wolant
na gruzach SS Heidelager Pustków -
będących dla mnie rajem, tu - na Ziemi.
Dodane przez jacekjozefczyk
dnia 26.11.2020 12:42 ˇ
7 Komentarzy ·
597 Czytań ·
|