Ku pokrzepieniu nauki
- Rozumiesz wszystko? - znów zadałam nieśmiertelne pytanie. Czasem byłam jak wrzód na tyłku, ale zdalne lekcje - zdalnymi lekcjami, a wiedza swoją drogą.
- Tak, z wyjątkiem fizyki.
I tu mnie miał. Pięta Achillesa, zmora dzieciństwa i młodości.
- Co masz z tej fizyki?
- Newtona.
Jabłko; jabłko, Ewa i Adam, Raj utracony, grzech, bo Adam nagi i Ewa naga. Dlaczego nagość jest grzechem?
Nigdy nie widziałam liścia figowego, nie wiedziałam, czy jest duży czy malutki. Czy zakryje kobiecość? I męskość?
Jeśli jest mały i zakryje przyrodzenie, to i ono jest małe. Biedny Adam!
- I co?
- Co "co"?
- No, z tą fizyką. Wyjaśnisz?
- Podaj książkę.
Dostałam. Przeczytałam i nic. Dziesięć stron o niczym. To znaczy na pewno o czymś, ale ja tego nie odkryłam.
- Masz zeszyt?
- Mam, ale w nim nic nie ma. Pani powiedziała, żeby zapamiętać to na czerwono z książki.
O, jakaś wskazówka. Czytam jeszcze raz to na czerwono.
- Przynieś, proszę, dużą kartkę, nożyczki i dwie kredki - wołam.
- Po co?
- Na fizykę.
- Zobacz, ten prostokąt to ja. Te kreski to siły działające na mnie, są równe, wtedy...
I tak przeszliśmy przez trzy zasady dynamiki Newtona.
Łagodniej niż w Biblii.
Dodane przez lunatyk
dnia 16.04.2020 14:14 ˇ
26 Komentarzy ·
527 Czytań ·
|