jedenasta nikogo nie dziwi.
zabierz deszcz Manitou
bo rdzewieje mój mustang
na czterech dziecinnych kołach
podaruj mi lepiej
pralkę, ciężką od stali, i tłustą
miedzianymi przewodami po 7,90 za kilogram
jestem Jeżem.
urodziłem się wilgotny i umrę
od kropel pozostawionych
w przewróconych butelkach.
jestem nocnym strażnikiem śmietnika, panem sterty
szmat, strzępów telewizorów. znalazłem dziś
buty. mocne jak Ty sam. urodziłem się nagi ale
umrę w butach. to znak.
lalka bez ręki,
pachnie oliwką Johnson baby
tak, jak wtedy gdy Deszcz w Twarzy i Pierwsza w Tańcu
kochali się pod schodami starej biblioteki
i padał śnieg.
ześlij mi dobrych ludzi,
którzy jutro wyrzucą chleb
albo chociaż niepotrzebne okulary
|