Jak baletnica czarna
miękkim płyniesz obłokiem,
A noc taka parna
z kroplą potu nad okiem
i łzą jak gwiazda samotna,
Cząstką słonego nieba.
Cała jesteś wilgotna,
ciała mego Ci trzeba.
Jak anioł rozogniony,
rozpalasz się płomieniem,
Już jestem przywabiony
w ostatnie pokuszenie.
Miłość w nas płacze jak dziecko,
niewinne. Ku naszej rozpaczy.
Każde z rozstań zdradziecko
w los nas wpycha tułaczy.
I błąkamy się smętnie
jak w zamkniętym ogrodzie,
Róże pachną namiętnie
tuż przy czarnej jagodzie,
Ale róże też czarne
a jagody zatrute
Takie to życie marne,
stare buty zezute.
Po cóż nam tyle rozstań?
Każde jest jak upadek.
Zbieram siły by powstać
i oddalić zagładę,
Może jeszcze powrócą
kolorowe motyle,
Świtem ptaki zanucą,
słodkie zjemy daktyle,
Bóg się do nas uśmiechnie,
morza wrócą lazury,
Ciepły wicher odepchnie,
ciemne, skłębione chmury.
Dodane przez Stretch
dnia 07.01.2020 17:52 ˇ
1 Komentarzy ·
463 Czytań ·
|