Był prawdziwym mistrzem wokalizy
śpiewał boskim falsetem
i miał cztery oktawy
jak tysiąc chórów
po tysiąc aniołów
przy elektrycznej
też potrafił zaśpiewać
choć wolał fortepian
dobrze nastrojonego Steinway'a
prawdziwe cacko
potrafił przy tym zatańczyć
mówił, pozwól mi śpiewać
pozwól mi tylko śpiewać
jeden krok w lewo
potem piruet do prawej
z miękkim lądowaniem na plecach
słyszysz to?
czujesz ten blues, mała?
a potem na każdy dźwięk
na każde słowo
rzucali mu się do ramion
jak na choinkę
ani tam, ani tu
dźwięki spływały wodospadem
po jej prawie spoconym ciele
przeszło tornado, trąbki
saksofon od czasu do czasu
z uroczą solówką
i ten słodki smutek
wpełzający po niej
ale to temat na inną piosenkę
już szósta, trzeba iść spać
jego barki żyły własnym życiem
a Pan Barman powiedział
że to jest dobre
chłopcy, trochę głośniej, wołał
po każdym występie kwiaty
już w trakcie rzucano mu na scenę
majtki, staniki i podwiązki
ale on taki nie był
chciał być w tym coraz lepszy
chciał być coraz lepszy
w końcu nadszedł ten dzień
stał się kobietą
i od tej pory śpiewała jeszcze piękniej.
Dodane przez złoty deszcz
dnia 09.08.2019 06:19 ˇ
6 Komentarzy ·
426 Czytań ·
|