dzień zastyga
gęstnieje powietrze
coraz trudniej nam pokonywać drogę
drobne rysy na lśniącej powierzchni luster
nie zapowiadają zmian, umilkły wieszczki,
tylko Bizancjum odpływa za horyzont
ustępując miejsca ulicznym handlarzom
przypraw i hałaśliwej krzątaninie chłopców
sprzedających sok z dojrzałych granatów
w zamykającej się wokoło przestrzeni
zaledwie oddech dzieli nas od rozkładu tkanek
od pustych krzeseł, osieroconego grzebienia
z kłębkiem włosów pozostawionych ukradkiem
na pożegnanie
czas obrasta skamieliną, kolonie mchów
zagnieżdżają się w zmierzchu od północy
spowolniały puls zalega pod skrzydłami
mewy spadającej jak odłamek skały
po linii odwróconej perspektywy lotu
spłoszone upadkiem ławice ryb
wbrew sile ciężkości unoszą się
wysoko ponad kopułami
szybują srebrzyście nad miastem
wtulonym w nic nie obiecujące niebo
Dodane przez Magrygał
dnia 07.04.2019 12:40 ˇ
8 Komentarzy ·
512 Czytań ·
|