|
dnia 22.12.2018 15:31
W miaręr30; 4 |
dnia 22.12.2018 18:27
Myślisz, xlivie, że gdyby w wigilię zwierzęta rzeczywiście mogły mówić, rozległoby się ich wycie? Może je słychać, ale tyle tej waty w uszach, że wyciąga się ją i wyciąga, a ona wciąż narasta. Nie tylko w tej sprawie. Cóż innego mogłyby mówić zwierzęta, dostępując cudu raz do roku? Chyba tylko skarżyć się na swój los. Sanna w Zakopanem? Protest - wiersz. Świetnie napisany. Serdecznie pozdrawiam :) |
dnia 22.12.2018 20:45
Bardzo tu gorzko i źle. Aż nie wiem, co napisać.
Wiersz prosty i mocny w przekazie. Ogromnie smutny. |
dnia 23.12.2018 10:19
w sezonie sanny
można się nieźle przejechać
na dobroci dla zwierząt
wata stłumi
wycie
Tak odczytuję końcówkę, dla mnie świetnego, wiersza. Pozdrawiam. |
dnia 23.12.2018 10:55
Zgadzam się z opinią jackajozefczyka, z oceną wiersza. Jednak nie zmieniałabym zapisu na ten przedstawiony w komentarzu.
Słowo 'dobroci', niewyodrębnione, bardziej potrząsa, przez to, ze sobie sami je wydobywamy i wyodrębniamy, a trzy ostatnie - "wata/ stłumi/ wycie" bdb wyglądają w autorskim, najprostszym z prostych, zapisie.
Wyglądają jakby stały na wadze. Ileż to waty trzeba, aby zrównoważyć wycie. Ileż to nieistotnego próbuje przykryć prawdę.
Słowo "wata" i słowo "wycie", zestawione ze sobą, tak blisko, słowa które mają po dwie sylaby, zaczynają się na tę samą literę, są krótkie, nawet trochę podobne z wyglądu - to jest naprawdę dobry zapis puenty.
Puenta - kula ze śniegu, śnieżka, która... też rozsypie się pewnie i zamieni za jakiś czas w nic nie znaczący puch. W pojedyncze, nieistotne słowa. Ale, póki co, czytamy słowa zlepione w twardy wiersz. |
dnia 23.12.2018 12:17
Ja akurat nie odczytuję wiersza jako bardzo smutnego, ale jako celną ironię,
która może wywołać uśmiech. Wystarczy połączyć pierwsze trzy wersy
z końcówką, aby odbiór był zupełnie inny. W tym wyjątkowym okresie
"miłość" do zwierząt może sprawić, iż to ludzie będą wyć, jako połamańcy,
ofiary kuligu. W końcu konie nie wyją, a psie zaprzęgi u nas nie w modzie.
Pozdrawiam. |
dnia 23.12.2018 13:07
:)
Wiersz można zinterpretować na wiele sposobów. Np. może tu mówić koń (konie wyją w duchu), albo - renifer. Renifer, który jest płaczliwy i dlatego nazywa sam siebie "wyjątkiem" (od wycia - "to wyjątko"):
raz do roku
niewiara w drodze
czyni cud wyjątku
Sanna to lot nad chmurami, kiedy to renifer, zaprzęgnięty, wiezie w nich Mikołaja.
Jest wigilijny wieczór, a więc zwierzęta odezwą się zaraz ludzkim głosem.
Płaczliwy renifer -"wyjątko", zawyje. Bo chociaż ma szansę coś powiedzieć, to i tak wata na jodłach ubranych w gruszki wszystkie chmurki świata stłumią jego słowa. Tylko płakać! Więc co on powie? Właśnie to:
"wata stłumi".
(I zaraz jak to powie, zawyje).
Albo, jak to wyjątko, załamany, zaplanuje tylko wycie, lecz przedtem, trochę przypadkiem, na skutek wysiłku, i tak wymskną mu się - ludzkim głosem wypowiedziane - trzy słowa:
wata
stłumi
wycie.
Wymskną się, a wtedy jedno słowo renifera przypadnie na jeden reniferowy skok i zachowany będzie w wierszu rytm reniferowego biegu:
raz
dwa
trzy
Każde słowo, to reniferowy skok. |
dnia 24.12.2018 09:35
Wróciłam tu, bo mam wyrzuty sumienia po wpisaniu tego, co wyżej, tzn interpretacji na półwesoło. Dla mnie ten wiersz wciąż jest pełen goryczy, pełen rozczarowania światem i ludźmi.
Autor gra tu na znanych powiedzeniach, np. "Wyjątek potwierdza regułę", albo: 'Gruszki na wierzbie".
Wyjątek, to jedno, czy dwudniowe uniesienie w wierze, uniesienie krótkotrwałe i pryskające jak bańka mydlana. Ten wyjątek potwierdza regułę, czyli taką ogólnoludzką prawdę, że nie warto wierzyć, wierzyć w dobro, pojednanie, ciepło domowego ogniska, życzliwość i hojność dla potrzebujących, a przede wszystkim - w Boga, który nazywa siebie Miłością, itd.
Gruszki na wierzbie to wszelkie niespełnione obietnice, choćby nasze własne, ludzkie obietnice poprawy. Te gruszki, raz do roku, zawieszamy na jodłach, przystrajając je na święta.
Wata, to cała oprawa Świąt, skierowana głównie na konsumpcję, i pełna nieszczerości. To, co jest bez znaczenia.
Wycie, to tęsknota za tym, czego nie ma. Płacz, który wydobywa się z trzewi. Płacz, który jest oznaką bezsilności.
Dla mnie ten |
dnia 24.12.2018 09:59
Och, to co jest tam na dole poprzedniego komentarza, takie coś niedokończone, to pierwszy początek, początek pierwszego zdania, które później stało się drugim, a po decyzji o tej zmianie nie zostało usunięte.
ale to dobrze.
Przynajmniej mogę napisać, że jak człowiek mówi głosem zwierzęcia (wyje), to jest bardziej ludzki. Może nie jest aż tak beznadziejnie, więc? Więc - może nie jest? |
dnia 24.12.2018 10:35
A ja już "prawie" uwierzyłem w te renifery, tym bardziej, że podobno
lubią się nieźle "naćpać" muskaryną z czerwonych muchomorów,
a żeby było śmieszniej Eskimosi czy Lapończycy spożywają ich mocz,
wprawiając się w błogostan, a więc ich stajenny musi przymykać oko
na te "ekscesy", aby przy okazji coś skorzystać.
A tak na poważnie, liczę, że Autor na koniec da cynk, kto był bliżej
prawdy. Prosimy, prosimy... |
dnia 24.12.2018 12:28
Drodzy, Ireno, Małgorzato, Konradzie, Jacku! Jakże mnie ucieszyły Wasze głosy wyrywające (może nie tylko mnie?) z odrętwienia. Pozwalam sobie na tę poufałość powodowany, zwierzęcym na poły, zaufaniem właśnie do swoich pobratymców, którzy choć w mniejszości, to, być może nie są skazani na wyginięcie. Nie jesteśmy skazani na wyginięcie wiedząc, że to nie zwierzęta mają się z nami identyfikować, lecz - my z nimi! Wasze komentarze są tak wnikliwe, wszechstronne i trafne, że wzruszenie nie pozwala mi nic dopowiedzieć, oprócz podziękowań w swoim i Ich imieniu. Uśmiecham się do Was przez łzy! |
|
|