Przez mgły zlesione zgorzałe w pleśni
sen wlokło z sobą, sen, co je ześnił.
Spragnione ciepła, nieba przestworu
z ciałem szkaradnym wypełzło z boru.
Ciągnęło guzy, macki niemrawie,
oślizgłą śliną paląc ślad w trawie.
Zlęknione drżało, bo nie rozumie
- dlaczego kwiaty mrą przy nim tłumnie.
Pan nadobłoczny w akcie poczęcia
musiał pomylić jakieś zaklęcia.
Sam się przed sobą zawstydził dzieła,
więc posłał po mnie bym je przyjęła.
Przylgnąwszy obłym do mojej dłoni,
westchnęło z ulgą- Bóg się pokłonił.
Dodane przez ela_zwolinska
dnia 01.12.2018 23:11 ˇ
8 Komentarzy ·
596 Czytań ·
|