Syzyf we mnie
pcha zlepioną byle jak
lepką bryłę tkanek
po kolejnych schodach
wyszczerbionych
obcasem w marmurze
z poręczą przyrosłą do dłoni
sunie dławiony oddechem
wbrew sile ciążenia
jeśli nie pomylił punku
rozczepienia światła
i łuku wiodącego
od wschodu do zachodu
słońca - już tylko kilka pięter,
gdzie obok siebie stłoczone
pustoszeją kantory proroków
i szalbierzy,
już tylko kilka niedołężnych
kroków oddziela mnie
od prześwitu w dachu,
przez który do wnętrza ziemi
przenika gwiezdny pył
Dodane przez Magrygał
dnia 18.11.2018 17:54 ˇ
12 Komentarzy ·
665 Czytań ·
|