Miasto uwięzło w kleszczach lodu.
Mróz ścina wszystko, czego dotknie.
Szkli się na ulicach przejrzyste światło.
Kończy się biały poniedziałek -
piosenka zmęczenia na nóż i osełkę chłodu.
Wracam po omacku do domu -
szyby oczu przetarte brudną szmatką.
Dwie dziewczyny budzą przez chwilę
ciekawość tłumu, więc i moją, śmiejąc się
do rozpuku na zatłoczonym przystanku.
Ale już po chwili hałas tramwaju stającego
przed politechniką ścina ich frywolne głosy
i w lot zrywa ścieżkę dostępu do świata,
nad którym wschodzi już trujący obłok ciemności.
I śnieg śmieje się jak sidła pod butami przechodniów.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
813 Czytań ·
|