Miasto nie zasypia. Nawet po garści prochów
złe ,czarne i tłuste jak smoła ptaszyska okupują dachy
awaryjne wyjścia, zaułki. Ich żółte ślepia milczą, zdradzają
tylko lęk i pustkę. połykam mokre pióra i puszczam krew wolno
ta szybka ofiara budzi cielsko miasta. skrapia cicho ulice
które odbijają neony jak lustra w ziemi. Dobijam do brzegu
nieznanego mi placu, gdzie skwierczy ludzka szarańcza.
Kamienice równe, szare jak kość stoją niczym groby gigantów.
Jestem falą posoki w morzu czerwieni, podnoszę się
i twarz moja naprzeciw twarzy miasta
zamiera.
Dodane przez Freewind
dnia 29.09.2018 16:59 ˇ
4 Komentarzy ·
537 Czytań ·
|