|
dnia 25.09.2018 18:28
Do bólu prawdziwy i dotykający wiersz.
Pozdrawiam:) |
dnia 25.09.2018 18:35
Robi wrażenie i zatrzymuje na dłużej. Pozdrawiam:) |
dnia 25.09.2018 18:36
dobry wiersz.
pozdrawiam. |
dnia 25.09.2018 19:39
-:)))
... a tyle zostało jeszcze do powiedzenia
pozdrawiam -:))) |
dnia 25.09.2018 19:39
Bez patosu o odchodzeniu - bardzo ciekawie. Pozdrawiam. |
dnia 25.09.2018 19:48
Za silvą.
Moc pozdrowień. |
dnia 25.09.2018 19:59
Przeczytałam z zainteresowaniem... Smutny wiersz, bardzo dobry...
Pozdrawiam :-) |
dnia 25.09.2018 21:55
dlatego nic nigdy co chcemy opowiedzieć lub powiedziec komuś - nie odkladajmy na potem. Poruszający i zatrzymał mnie. |
dnia 25.09.2018 22:19
myślę i myślę o tej koncóce
żałuję że nie zdążyłam opowiedzieć ci tego
i wielu innych historii
żałuę że nie zdązyłam ci go oddać
był pierwszy w kolejce historii
do dopwiedzenia |
dnia 26.09.2018 08:13
w tym tekście znajduję jakby dwa luźno związane ze sobą wiersze, historie,
obie wystarczająco ciekawe, pozdrawiam, |
dnia 26.09.2018 09:38
drobne, pozornie nic nie znaczące momenty z przeszłości potrafią "nosić się" przez długie lata, a niekiedy rosnąć jak te paznokcie, których obciąć nie sposób... w rzeczy samej przejmujące...
serdecznie |
dnia 26.09.2018 10:49
Dziękuję za miłe komentarze.
Wiersz ma już wiele lat. Wczoraj byłam troszkę zanurzona w jesiennych nastrojach i przypomniałam go sobie, i postanowiłam podzielić się nim z nowymi czytelnikami, tzn. z tymi, którzy twego wiersza jeszcze nie widzieli.
Nie napisałabym go, gdyby nie to, że któregoś razu, dawno temu, po powrocie od mojej mamy, której pomagałam w różnych sprawach, m.in. obcinałam jej paznokcie, a więc, po powrocie od niej, już wieczorem, przed pójściem spać, czesząc w łazience swoje długie wówczas włosy, z których wyjęłam szpilkę automatyczną, podtrzymującą je w tzw. "upięciu", zauważyłam, że coś spadło na podłogę. To był paznokieć z palca u nogi mojej mamy! Aż usiadłam na brzegu wanny, z wrażenia. W sekundzie stanęło mi przed oczami, co ten paznokieć przeżył tego wieczora. Mały, półokrągły kawałeczek paznokcia z któregoś palca u stopy... Trzymałam w dłoni ten paznokieć i był on dla mnie jak całe jej cierpienie, a może - kawałek cierpienia, bo reszta, dużo większa, została tam, razem z nią, na pierwszym piętrze bloku, w dwupokojowym mieszkaniu z balkonem. I wyobraziłam sobie, że to oto ja to cierpienie mojej matki zabrałam z jej domu na wycieczkę. po mieście. Że chociaż mama nie wychodzi z domu, jej paznokieć wyszedł! I leżąc sobie na mojej głowie, jak na wygodnym łóżeczku, jak na poduszkach w lektyce, odpoczywał po ciężarach dnia. Ta podróż paznokcia, to była też podróż moja, podróż mnie samej, to ja idę przez miasto i oglądam kolorowe neony, żeby odpocząć od zmartwień i to ja boję się krowy we mgle, jej nagłego ryku. Ja i paznokieć, to jedno. Ja, i moje zmartwienia. I zmartwienia mamy, które są moimi zmartwieniami. I tak dalej, i tak dalej... Wyobrażam sobie, jak mama śmiałaby się, że szłam przez miasto, jechałam autobusem, a później, ścieżką przez łąkę, i ze cały czas z jej paznokciem wplątanym w moje włosy, niesionym na głowie. To niby nic. Śmieszna historia. Ale jednocześnie tyle w niej symbolicznych, ukrytych niuansów. Mówi się "mam na głowie tyle rzeczy"... A ja miałam przez jakiś czas, moze kilka godzin, dosłownie na głowie cos, co jest (było) niby niczym. Okruchem, kawałkiem martwej tkanki. Nie mogłam tego później nie opisać.
mgnienie [/b[b]], PaULA, Juliusz Karowadzi , dziękuję za komentarze i również Was pozdrawiam.
aleksanderulissestor - to prawda. Dlatego może powstają wiersze?
silva - dziękuję za "bardzo ciekawie". :)
Janusz - i wzajemnie...
lunatyk - dzięki!
Milianna - masz rację.
Grain - tak, przynieść z powrotem, może już nie na głowie, a w ozdobnym pudełeczku, czy jakimś kawałku świątecznej, papierowej serwetki, jako pamiatkę ze śmiesznej przygody, a później zwyczajnie wywalić do kosza, zachowując tylko historię "podróży" w pamięci - to byłoby dobre zakończenie.
Gdyby mi ktoś powiedział, że przeszedł kawał świata (no bo jednak kawał świata przeszłam) z moim paznokciem na głowie - smiałąbym się z tego, ale też byłoby mi miło. Bo to jakby z kawałkiem mnie. A z kawałkiem mnie, to jak z całą.
Robert Furs - możliwe. Ja widzę tu jeden. Ale spróbuję spojrzeć inaczej, z ciekawości.
kaem - dzięki za refleksję. Kiedyś widziałam na zdjeciu bardzo długie, moze metrowe paznokietki. Jak juz są takie długie, zwijają się w spirale. Taka ciekawostka, na marginesie. Miło Cię widzieć, u mnie, chyba po raz pierwszy. |
dnia 26.09.2018 11:28
nie wydaje mi się, że minęłismy się |
dnia 26.09.2018 12:38
moja siostro krowo |
dnia 26.09.2018 15:43
czasami trzeba przybysza z innej planety, na przykłąd Stopii, aby jego oczyma zobaczyć niezwykłość tego, co codzienne. Fajny koncept... i wiersz |
dnia 26.09.2018 20:44
Ciekawie.
To, co codzienne, nawet trywialne staje się nośnikiem wyjątkowych treści i emocji.
Pozdrawiam.
Ola.
:) |
dnia 26.09.2018 21:17
niby wesoła historia paznokcia
ale końcowa część wiersza daje po głowie
i czyta się od nowa z innym nastawieniem :) |
dnia 27.09.2018 13:36
Grain.. Tak właśnie jest, bracie. Lubię Cię.
adaszewski - Stopia pokazał mi wiele ciekawostek! Niektóre znalazły się w wierszach, kilka jeszcze czeka na swoją kolej. :)
Ola Cichy - tak przecież jest (było i będzie). Pozdrawiam również.
venga - czasem też tak robię z wierszami, że czytam po kilka razy. Miłe, że ten wiersz doczekał się takiej przygody. Dziękuję! |
dnia 27.09.2018 19:00
Taka nobilitacja paznokcia, i to w poezji, a nie w anatomii, to jak skok jakościowy z martwej tkanki do żywych uczuć. Wybacz ten, może niestosowny, żart, ale opisana podróż jest przecież też formą żartu, bardzo, bardzo czułego. Dołączam więc do podróży komentatorów :) |
dnia 27.09.2018 22:22
zupełnie nie rozumiałam, co Autorka miała na myśli pisząc:
a ten najbardziej zbolały
odbył iście cesarską podróż
na poduszce moich włosów
cóż za poduszka włosów do diabła!? fraza kojarzyła mi się z puklem włosów, ale skąd się wziął i co robił w towarzystwie paznokcia? brzmiało nieco kuriozalnie, trochę zagadkowo, ale na szczęście Małgosia pospieszyła z wyjaśnieniem opowiadając paznokciową historię, która była zaczynem wiersza. i tak sobie myślę, że jestem jej za to wdzięczna, i tak się zastanawiam, dlaczego popularny jest trend, by nie "tłumaczyć" swoich tekstów, nie wyjaśniać, nie pisać genez, dlaczego wszyscy się przed tym bronią, stronią od przypisów, które czasami są ciekawsze od samych wierszy (nie, nie w tym wypadku),bo pozwalają prześledzić tok myślenia autora, narodziny fraz i często -- w tekst, który był zimny, suchy, nieczytelny - tchnąć życie (że się szumnie wyrażę :) pozdrawiam serdecznie |
dnia 28.09.2018 16:06
Irena Michalska - nie ma nic niestosownego w Twoim komentarzu, Ireno. Przeczytałam z przyjemnością!
AnnaAgata - o, ja bardzo lubię, jak autorzy opowiadają historie powstania wiersza. I też załuję, że robią to niezwykle rzadko. Dziękuję za ten fajny wpis! |
|
|