Na "Kopernika" wjeżdżamy tyłem. Tiry ustawiamy ciasno obok siebie, wszystkie muszą się zmieścić.
Kilka zostało, poczekają na następną przeprawę z Ystad do domu, do Świnoujścia.
Flauta. Nad promem krążą mewy, kłócąc się zajadle. Brzeg niknie za plecami.
Rzucam mandżur na koję, idę na śniadanie. Jemy w milczeniu, czasami tylko szczękną sztućce.
Czas na pokładzie płynie leniwie. Koło szesnastej zwalniamy i zatrzymujemy się obok pomarańczowo-czarnej boi, nieruchomej na spokojnym blacie morza.
- Co jest? - pyta ktoś.
- To tu. Mija właśnie dwadzieścia pięć lat - odpowiadam.
Powietrze rozdziera ryk syreny "Kopernika". Woła bliźniaka, śpiącego trzydzieści metrów pod nami.
Cisza. Potem ruszają silniki.
Dodane przez pan_ruina
dnia 03.08.2018 16:46 ˇ
10 Komentarzy ·
579 Czytań ·
|