jutro smakuje chlebem
zachłannie skupia się
na niemym dotyku grosza
omińmy kamieniste ścieżki
grudy zła
omszały dąb ma zapas słońca
oddechu ziemi
nuci pieśń teraźniejszości
kładzie cień zabierając przestrzeń
siłą samoistnienia
daje wytchnienie wędrowcom
wytrwałym choć rozchwianym
w podmuchach
tylko kurz osiada i unosi się
nad wodą ze źródła życia
porusza kamienie
zbierając brud zła
wyje wiatr
trwożąc przestrzeń
ogołoconych z wiary
napotkali niemyślenie
na kładce nieistnienia
pomiędzy wczoraj a jutrem
gromadzą burzę
a ja
rosnę w słowo pisane
co niemym krzykiem
wystawia flagę białą
wzdłuż cieni namacalnej trwogi
zaklinam gwiezdne światło roziskrzone
do powrotu w obszerną jasność
|