Nazywałem się Latos. Tej środy, jak każdego
dnia kwadrans po ósmej, jechałem
samochodem do pracy. Dziwna rzecz - jakiś
czas temu poczułem, że tracę serce
do tych wszystkich spraw. Zacząłem się oddalać.
Nie przykręciłem półki. Sądząc, że jeszcze
zdążę, nie pozwoliłem zrobić sobie zdjęcia
z własnym synem. Zniechęcony rozmyślałem
wyłącznie o drobnych porażkach. Teraz leżę
ubrany w weselny garnitur. Mój ojciec
płacze głosem zranionego zwierzęcia.
Moja matka pyta bez końca: Dlaczego?
Nie rozumiem, co zaszło. Moja zdeformowana
głowa tonie w poduszce, jakby zapadała
się w ciemność. Ludzie, których kochałem i których
nie potrafię teraz rozpoznać, opowiadają
zdumiewającą historię, jakoby pogoda rozpadła
się na dwoje w miejscu mojego zejścia.
Do zakrętu słońce. Od zakrętu deszcz. Czuję, że
słabnę. Powoli staję się kimś innym. Ale,
jak przez mgłę, przypominam sobie, że nazywałem
się Latos, zanim nastąpiło cięcie.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1473 Czytań ·
|