Zaczynam rozumieć ciszę, która
zasnuwa noc jedynie oparami oddechu
i może znaczyć coś więcej,
na przykład przynieść ukojenie
morzu kradnącemu moją wyspę
To w takiej chwili chciałbym pozostać drzewem
odkrywać nad nagą koroną niebo,
na którym gwiazdy tracą doskonałość,
zamiast znaczyć przyszłe przeznaczenia
przypominają jedynie o konieczności poranka
lecz najpierw trwasz w zastygnięciu, tak wyryta
w kamieniu szarego smutku, chociaż nie pozostał
nawet cień na ścianie, gdzie utkwiliśmy w zapamiętaniu
czegoś, co być mogło i to jest smutne,
gdy stopom brakuje pewności i znika ścieżka
w nieszkodliwej mgle, gdzie źrenice drżą niezdarnością,
a wszystkie próby odgadnięcia kończą się
podobną klęską i odnajduję się na kolanach,
tej uniwersalnej pozie swojego życia
próbuję złożyć usta do modlitwy,
a przecież już wiem, nie zostanę wysłuchany
tak oszukam ciemność, lecz nie ciebie
i nie ma różnicy, że wszystkie noce spędzam w milczeniu,
masce, która zniekształciła twarz
w zwierciadle przede mną
Dodane przez ido1977
dnia 09.04.2018 22:15 ˇ
4 Komentarzy ·
653 Czytań ·
|