poezja polska - serwis internetowy

STRONA GŁÓWNA ˇ REGULAMIN ˇ WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW ˇ IMAK - MAGAZYN VIDEO ˇ AKTUALNOŚCI ˇ FORUMSobota, 23.11.2024
Nawigacja
STRONA GŁÓWNA

REGULAMIN
POLITYKA PRYWATNOŚCI

PARNAS - POECI - WIERSZE

WIERSZE UŻYTKOWNIKÓW

KORGO TV

YOUTUBE

WIERSZE /VIDEO/

PIOSENKA POETYCKA /VIDEO/

IMAK - MAGAZYN VIDEO

WOKÓŁ POEZJI /teksty/

WOKÓŁ POEZJI /VIDEO/

RECENZJE UŻYTKOWNIKÓW

KONKURSY 2008/10 (archiwum)

KONKURSY KWARTAŁU 2010 - 2012

-- KONKURS NA WIERSZ -- (IV kwartał 2012)

SUKCESY

GALERIA FOTO

AKTUALNOŚCI

FORUM

CZAT


LINKI

KONTAKT

Szukaj




Wątki na Forum
Najnowsze Wpisy
Proza poetycka
playlista- niezapomn...
Ksiądz Jan Twardowski
Bank wysokooprocento...
Co to jest poezja?
...PP
slam?
Poematy
"Na początku było sł...
Cytaty o literaturze
Ostatnio dodane Wiersze
Co
Ona jest w górach
O kindersztubie*
Przedustawność
Ostatni seans przed ...
W godzinach dla seni...
Chciejstwo
ujrzane okiem nieuzb...
Samotność
Opowieść o dwóch mia...
Wiersz - tytuł: Chłopiec z zapalniczką
Razu pewnego, w mdłym, przemysłowym Londynie,
Chodził sobie biedny chłopiec o smutnej minie.
Nie miał pieniędzy, nie miał domu i rodziców;
Częstokroć popychany przez arystokratów.
Jedyne, co miał, to zapalniczka stalowa,
Która, jeśli pełna, ogrzać była gotowa.
Chłopiec napełniał ją w zakładzie przemysłowym,
Gdzie nadmiar ropy naftowej nie był czymś nowym.
Robotnicy rzucali mu resztki śniadania.
Nad rzeką, przy kanale, miał kącik do spania.
Tak traktowano dzieci w brytyjskim królestwie.
Były częstym tematem w ówczesnym hejterstwie.

To ja byłem tym biednym, zmarzniętym chłopakiem,
Rozglądającym się w rynsztoku za przysmakiem.
Pochodziłem ze wsi, byłem zwykłą miernotą.
W rzeczywistości nie byłem wcale sierotą.
Moja matka mieszkała z córką pod Londynem,
A ja do jego centrum żebrać przychodziłem.
Co tydzień, w sobotę, z gotówką się stawiałem.
Jeśli było jej mało - lanie dostawałem.
Musieliśmy kupować leki dla mej siostry,
Która od dawna chorowała na suchoty.

Zbliżał się już jarmark bożonarodzeniowy.
Przyszła zima oraz zaczynały się mrozy.
Nadszedł czas, bym przeniósł leżankę znad kanału.
Porywano stamtąd biedaków do odstrzału.
Rozglądałem się na centrum za ciepłym miejscem.
Pewien chłopak, żebrzący przed kościoła wejściem,
Powiedział mi o choince na placu głównym.
Myślałem wtedy, że będę mu za to dłużnym.
Pod ogromnym drzewkiem sypiało wiele dzieci,
Pośród podrzucanych im przez ludzi łakoci.
Udałem się zatem pod choinkę wieczorem
Oraz zostałem tam przyjęty ze spokojem.
Bez problemu znalazło się tam dla mnie miejsce.
Na noc zasłoniliśmy gałęziami wejście.
Cieplej niż na zewnątrz placu było tu znacznie,
Ale przez ten mróz było i tak zimno strasznie.
Próbowałem się ogrzać zapalniczką moją.
Przed zaśnięciem była ostatnią dobrą wolą.
Mróz zaniknął, a moje myśli odpłynęły.
W moim śnie, dzieci w Londynie bogate były
I to one rządziły Anglią Wiktoriańską.
Obudził mnie wnet gorąc jak w noc świętojańską.
Wokół szalały płomienie. Wyczołgałem się.
Dwaj żandarmi w mundurach aresztowali mnie.

Nikt nie został ranny w pożarze tej choinki,
Który został wzniecony z mojej zapalniczki.
Stopiona, rano w sądzie, stanowiła dowód.
Acz jaki, by wzniecać pożar, mogłem mieć powód?!
Przysnąłem nieszczęśliwie z zapalniczką w ręce,
Acz sędzia upierał się przy karze zawzięcie.
Ostatecznie złagodził grzywnę do stu funtów,
Nie tolerując przy tym żadnych moich buntów.

Po rozprawie odwieźli mnie prosto do domu.
Bardzo silny wiatr zwiastował nadejście sztormu.
Matka potłukła garnek na widok żandarmów,
Towarzyszących mi, oraz dokumentów,
Które w ciągu trzech dni płatność nakazywały.
Pieniądze ledwo na leki siostry starczały,
A teraz już na pewno miało ich zabraknąć.
Moja siostra tak bardzo musiała żyć pragnąć,
A tymczasem śmierć dopada ją w swe objęcia.
Od dawna nie chodzi do szkoły na zajęcia.
Matka zaczęła płakać i błagać o litość.
Siostrze nie mogła jednak pomóc matki miłość.
To mnie, a nie siostrę, uznano za winnego...
Starszy żandarm zaproponował coś innego.
"Można obniżyć do pięćdziesięciu - acz batów.
Czy mam złożyć wniosek i zwołać kogoś z katów?"
Przerażała mnie wizja tej decyzji męskiej,
A także proponowanej mi chłosty ciężkiej.
Mogłem ratować siostrę, albo swoją skórę.
Była też opcja odbierająca mi dumę:
Zapłacić grzywnę oraz ukraść leki mogłem,
Ale takiego ryzyka jeszcze nie zmogłem.
Niepowodzenie oznaczało śmierć nas obu
I dar dla matki w postaci dziecięcych grobów.
Czując przeogromny żal oraz wielką troskę,
Zgodziłem się więc zamienić grzywnę na chłostę...
Żandarm rzekł, iż przyjadą po mnie w ciągu trzech dni.
Otrzymam chłostę dyskretnie w więziennej celi.

W gorączce przeczekałem te trzy dni nieszczęsne.
W obliczu srogiej kary wydawały się wieczne.
W końcu, o świcie, podjechał po mnie dyliżans.
Jak długi czeka mnie po chłoście rekonesans?
Czy w ogóle przeżyję tę krwawą nauczkę?
Przynajmniej uratuję mojej matki córkę.
Przeszło godzinę trwała podróż do więzienia.
Nasłuchałem się innych więźniów przeklinania.
Głównie czekali tam na śmierć za kradzieże.
Czy będą przez ściany słyszeć moje cierpienie?

Czekałem długo na kata i dokumenty.
Każdy z żandarmów wydawał się nieugięty.
W końcu przywitał mnie kat o płaszczu z kapturem
I zabrał do sali, gdzie uraczy mnie bólem.
Polecono mi zdjąć kurtkę oraz koszulę.
Spytano, czy na pewno karę akceptuję.
Nie miałem wyboru - siostrzyczkę ratowałem.
Ani chwili się nad tym nie zastanawiałem.
Zostałem wysoko za ręce podwieszony,
A w tym czasie kat poszedł po pejcz rozmierzwiony.
Składał się z dziewięciu rzemieni z supełkami.
Typowy na statkach między marynarzami.

Poczekaliśmy z karą do równej godziny,
Aż w końcu rozpoczął bicie kat bardzo silny.
Od pierwszego razu darłem się wniebogłosy.
Czułem jak mą skórę tnie każdy supeł ostry.
Prócz bólu, czułem krew ściekającą po plecach,
A bat walił i walił, jakby nie miał przestać.
Myślałem, że nigdy nie skończy się ta męka.
Straciłem przytomność, skończyła się udręka.
Jak przez mgłę pamiętam jak leżałem na brzuchu.
Plecy płonęły, a ja modliłem się w duchu.

Przeszło tydzień spędziłem w szpitalu więziennym,
Nim w końcu mogłem zacząć chodzić krokiem chwiejnym.
Po święcie Trzech Króli do domu powróciłem.
Objąć siostrę oraz matkę się wysiliłem.
Po latach stwierdzam, że rodzina wyszła z klasą:
Z bliznami na plecach, acz w kieszeni z kasą.
Siostrzyczka przestała chorować na suchoty,
A w szkole przestano nas widzieć za miernoty.
Pomału wypełzliśmy z doła społecznego
I przenieśliśmy się do miasta stołecznego.
Razem zawsze czekamy na wypłaty przyjście,
A blizny przypominają: zawsze jest wyjście.
Dodane przez Pavlokox dnia 13.12.2017 23:13 ˇ 8 Komentarzy · 629 Czytań · Drukuj
Komentarze
tomnasz dnia 14.12.2017 05:13
uff, przeczytałem do końca.
za to powinna być ustalona jakaś nagroda. choćby pawełek z adwokatem.
po takim trudzie należy się czytelnikowi batonik, a autorowi baty.
bez cienia empatii przebrnąłem przez scenę kaźni. no chyba, że z katem byłbym za panbratem.
tyle dobre, że skłonił mnie do wygooglowania historii zapalniczki, oraz zainspirował refleksję, że Dostojewski to był spory kozak.
ten to się nie wahał wygnać suchotnicę pod latarnię.
mastermood dnia 14.12.2017 07:34
Jest jakaś nagroda za przeczytanie pięciu wersów?
koma17 dnia 14.12.2017 08:09
Dodatkowy termin publikacji?
Autorowi gratuluję zapału.
Janusz dnia 14.12.2017 10:23
To już wolę dziewczynkę z zapałkami :)
Pozdrawiam krótko :)
Pavlokox dnia 14.12.2017 16:36
Tomnasz, bardzo wiele radości w drodze do pracy sprawił mi ten komentarz. Jego długość świadczy, że choć trochę wywołałem poruszenie. Nie pamiętam jak wpadłem na ten pomysł, ale chyba był mój własny. Generalnie to historia żartobliwa, więc nie dziwi mnie bliższy związek emocjonalny z katem, niż głównym bohaterem :D Następny wiersz będzie krótki, lecz najdłuższy jaki napisałem jest 4 razy dłuższy od tego :D jego premiera na tej stronie za ok. 3 miesiące
Pavlokox dnia 14.12.2017 16:39
Mastermood, tak: nagrodą za 5 wersów przeczytanych jest zapalniczka stalowa, która jeśli pełna, ogrzać jest gotowa. Jeśli dotrwasz do 10 wersa, otrzymasz kącik do spania, a za 20 wersów - lanie.
jacekjozefczyk dnia 14.12.2017 21:39
Wypełznięcie z doła społecznego, nie było równoznaczne, najwidoczniej,
z końcem wszelkich kłopotów peela - chociażby językowych. Ale może
z czasem? Pozdrawiam.
Alfred dnia 15.12.2017 09:36
By poczuć zapach
aromat głęboki
trzeba wycisnąć
z mandarynki soki

Życzę miłego weekendu. Pozdrawiam.😊 serdecznie.😊.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Pajacyk
[www.pajacyk.pl]
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Aktualności
Szacunek dla tych, k...
Jubileusz
XII OKP im. Michała ...
OKP Festiwalu Litera...
VII OK Poezji dla Dz...
OKP "Środek Wyrazu" ...
XVIII Konkurs Litera...
REFLEKSY XVII Ogólno...
XXXIX OKL im. Mieczy...
Wyniki XLIV OKP "O L...
Użytkownicy
Gości Online: 21
Użytkownicy Online: Stretch

Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi

nie ponosimy żadnej odpowiedzialności za treść wpisów
dokonywanych przez gości i użytkowników serwisu

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE

copyright © korgo sp. z o.o.
witryna jako całość i poszczególne jej fragmenty podlegają ochronie w myśl prawa autorskiego
wykorzystywanie bez zgody właściciela całości lub fragmentów serwisu jest zabronione
serwis powstał wg pomysłu Piotra Kontka i Leszka Kolczyńskiego

71894734 Unikalnych wizyt

Powered by PHP-Fusion v6.01.7 © 2003-2005