Dzień czterdziesty, pada,
nie pora na wniebowstąpienia.
Zresztą w pierwszym duszno,
a im wyżej tym gorzej
- krówki boże i szaleńcy.
Pokorne cielęta na uczcie wznoszą
toasty za niewiernych i hosanny
albo alleluje.
Ciężko odróżnić w parterze.
Jedno pewne - na dół bliżej,
w każdym razie z górki.
Siódmy grzech główny
oraz wcześniejsze.
Już się nie mieszczę w uchu,
nawet igielnym. Przeklęty.
Na pocieszenie błogosławiony
spokój po deszczu.
I kałuże.
Wszystko po drugiej stronie tęczy.
Dodane przez Wierszopis
dnia 04.12.2017 19:28 ˇ
3 Komentarzy ·
727 Czytań ·
|