Moja luba złości się srodze,
Jak czasem skarpetka jest na podłodze.
A jak przeklina pojęcia nie macie,
Gdy tylko okruszek zostawię na blacie.
Nóż nie umyty i mam przegwizdane.
Jakby co najmniej było nasrane.
A sama beztrosko przy mnie pierdzi,
Bo my już dobrze się znamy twierdzi.
Ja pomimo tego stwierdzenia,
Sam nie posuwam się do pierdzenia.
Jednak chciałbym dłużej z nią pożyć,
Nim się odważę aż tak otworzyć.
Do pracy wychodzę o piątej piętnaście,
Na dziesięć godzin albo dwanaście.
Naczynia zmywam, rozwieszam pranie,
Psy wyprowadzam na każde żądanie.
Koniec z końcem z ledwością wiążę,
A jeszcze dobrze jej zrobić zdążę.
Niechbym tylko nie umył podłogi,
Nie wyniósł śmierci o Boże drogi.
Zmieniam pościele, wieszam firany,
Ależ ja muszę być zakochany.
Dodane przez dawle
dnia 17.05.2017 19:26 ˇ
12 Komentarzy ·
840 Czytań ·
|