Twarz odbita za szybą nie przypomina już twojej twarzy, nie należny
do ciebie nawet ten uśmiech, linie napięte jak głuche pęknięcia.
Mówisz: w końcu to dobra okazja, żeby nas skończyć, odkąd nie będzie
niczego, nie będzie się tracić. Mówisz, a potem zaciskasz rękę
i miedzy palcami spływa ci krew, okruchy szkła zabarwione są rtęcią.
Wiem, że w tym miejscu kończą się słowa, w tej ciszy nie ma powietrza,
jest zapach gliny. Nie pytam i nawet nie będę próbować przepraszać;
to kłuje mnie w język, rozpala w ustach; rozdziera.
Dodane przez Joanna Lech
dnia 16.08.2007 15:21 ˇ
15 Komentarzy ·
1279 Czytań ·
|