Tak brzydki i niepodobny
do siebie w tym roku jest wrzesień.
Stoję i patrzę, podglądam przez szparę
pomiędzy twoim ramieniem a głową.
(Właśnie szyb zadławił się windą.)
Pod oknem ciężarówka pnie się
do rynku po śliskiej kostce podjazdu.
Jakiś pies wyszedł oznaczyć swoje terytorium.
Autobusy monotonnie wędrują
w górę i w dół. Świat istnieje -
powtarzając się, parząc herbatę,
odkręcając kurki gotowy byłem w to zwątpić.
Teraz stoję i patrzę. Nad parkiem
pęka granatowo-bordowa zapora chmur,
zrywa się szybki, krótki deszcz.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
868 Czytań ·
|