Jego dzieciństwo było jak stateczek.
Mozolne klejenie, z niepojętą precyzją.
Mała butelka, żeby się nie przewrócił
jeśli kiedyś musiałby z siebie wyrzucać
woń zwyrodniałej wątroby.
Nie zaakceptował wytłumaczenia,
że przyszedł na świat zaplanowany jako
trzydziestotrzyletni człowiek.
Nomen omen spadłeś nam z nieba
przy zaćmieniu księżyca, takim samym
gdy tamten umarł na krzyżu.
Właśnie wtedy ojciec z matką zaczęli
budować dom na planie błędnego koła.
Chwila ulgi, milcząca i gładka
- piersiówka ad usum internum.
Dodane przez oskari valtteri
dnia 23.09.2016 11:38 ˇ
10 Komentarzy ·
806 Czytań ·
|